Opublikowany przez: Kasia P. 2017-07-26 15:08:26
Autor zdjęcia/źródło: Tata przy porodzie@ phduet / Freepik
Póki się nie przekonacie, nie będziecie tego wiedzieć :) Uczestniczyć w porodzie, czy też nie? Być może ten wywiad powinien przeczytać tata, który się nad tym zastanawia. Choć jak podkreśla mój rozmówca – Pan Kamil Kozera, legendy innych tatusiów nie mają tutaj znaczenia.
Tak, od kiedy pojawiła się myśl, że będą dzieci, wiedziałem zarówno ja, jak i żona, że będę uczestniczył w tym wielkim dla całej naszej rodziny wydarzeniu, niezależnie od sytuacji jaka nas zastanie w dniu “0”.
Najważniejsze to spokój i opanowanie. Należy przyjąć postawę motywatora, osoby wspierającej. Partnerka ma skupić się na swoich odczuciach, a my na tym, by miała wszystko czego potrzebuje. I zdecydowanie najważniejsza rzecz o jakiej powinien zapomnieć tata - to legendy innych tatusiów.
Czy są trudne, to chyba zależy od indywidualnego nastawienia taty. Mnie zajęcia w szkole rodzenia utwierdziły w przekonaniu, że teoretycznie żona może rodzić o każdej porze. Moje nastawienie było bardzo pozytywne. Myśli przeróżne, w zasadzie o wszystkim: o tym, że muzyka w radiu chyba się powtarza co 10 minut, czy żona da radę wytrzymać ten wysiłek, że jest tylko jedno WC na całym oddziale (szpital na Madalińskiego 2014 r.). Generalnie myśli jak co dzień.
Ten moment pamiętam doskonale. Syn już był z nami, leżał opatulony ręcznikiem, próbował przystawić się do piersi, żona wskazała naszą torbę z rzeczami i powiedziała, żebym wyjął pakunek. W środku były dwie rzemienne bransoletki z zawieszką dla chłopca. Cała ta kumulacja emocji związanych z porodem, z tym, że syn jest już z nami, zdrowy i w ogóle, i te bransoletki bardzo mnie wzruszyły. To pamiątka na całe życie w mojej głowie.
Jest już blisko końca, żona jest wyczerpana i widać to w jej oczach. Uczucie jakby człowiek bardzo chciał, a nie może choć częściowo jej odciążyć. Trzeba mieć ogrom siły, by zmotywować ją do wykrzesania tych ostatnich rezerw sił.
To zależy czy wraca do domu, czy będzie z żoną i dzieckiem. My mieliśmy oddzielny pokój, byłem z nimi przez cały pobyt w szpitalu, więc miałem wszytko, co potrzebne, by przeżyć trzy dni w szpitalu. Warto mieć więcej wody. W tych emocjach, czego by się nie zabrało, pewnie użyje się tego już po wszystkim.
Zdecydowanie tak. Przebywanie z najbliższymi w szpitalu pozwoliło mi być blisko z synem. Kangurowanie, przewijanie, noszenie po karmieniu dawały mi poczucie jedności z synkiem. Obserwacja położnych przy czynnościach związanych z kąpielą syna dodała mi pewności przy zabiegach w domu. Wiedziałem, że to co robię jest dla niego bezpieczne.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Stokrotka 2017.07.27 15:08
U nas taty nie było.. nie zdążył.. ale potem był z nami cały czas
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.